[VIDEO] 10 tysięcy złotych zebrano na leczenie chorego na raka Arka. Gwiazdami Balu Przebierańców w Słubicach byli Czadomen, Fischer i Krzysztof Rutkowski
Na leczenie w Niemczech chorego na raka żołądka Arka Kasprowicza potrzeba 400 tysięcy złotych. Połowa tej kwoty już jest. Kolejne 10 tysięcy dołożył Franciszek Jamniuk, ktory w piątek zorganizował charytatywny Bal Przebierańców.
W całej Polsce znane są już jego fantastyczne Bale Przebierańców. Zjeżdżają na nie biznesmeni i ludzie dobrego serca, którzy tworzą bajkową atmosferę chcąc ulżyć cierpieniom np. chorym dzieciom wymagającym pomocy.
Tym razem pomocy potrzebuje ojciec 4 dzieci - Arek Kasprowicz.
- Bardzo dziękujemy wszystkim Uczestnikom i Darczyńcom. Oraz Gwiazdom, które przyjechały by wystąpić na naszym Balu - przekazuje Franciszek Jamniuk, sołtys wsi Ownice, szef Koła Łowieckiego "Dzik" a jednocześnie pomysłodawca imprezy.
Gwiazdami piątkowej imprezy byli Czadomen, Fischer i Krzysztof Rutkowski. Mimo napiętego kalendarza zjechali w piatek do restauracji CARGO, do Słubic. Fischer przyjechał z Olsztyna, Krzysztof Rutkowski wprost z Aten.
Każdy, kto chce wesprzeć leczenie Arka w niemieckiej Kolonii może skontaktować się telefonicznie dzwoniąc pod numer 609 453 393. Potrzeba już tylko niecałych 200 tysięcy złotych. Więc musi się udać!!!
Bal zorganizowało Stowarzyszenie Nowoczesnego Łowiectwa Pasjonaci i Fundacja Grupy Pomagamy.
W dzisiejszych czasach to normalne, że dwoje ludzi poznaje się w sieci. W związkach zaczętych po 2023 roku niemal co druga para startowała online. W Polsce te liczby są jeszcze wyższe – w młodszych relacjach to nawet blisko połowa. Jak mówi dr Marta Kowal z Instytutu Psychologii UWr: „prawie 50 proc. osób poznało partnera online”. Internet przestał być ciekawostką – stał się zwykłym miejscem pierwszego spotkania, tak samo realnym jak remiza, uczelnia czy targ w miasteczku.
Wszystko mogło się posypać jak domek z kart. Załoga policyjnego śmigłowca Bell-407GXi, ta sama, która dopiero co zakończyła loty w ramach operacji „Powódź 2024”, miała pomóc w transporcie serca do transplantacji z Podlasia do Warszawy. Tutaj z warszawskiego lotniska organ miał być zabrany do Wrocławia na pokładzie wojskowego samolotu, który chwilę wcześniej wylądował już z innym organem. Ten dokładnie skoordynowany co do minuty plan pokrzyżować mogła w ostatniej chwili pogoda we wschodniej części kraju.
Wszystko mogło się posypać jak domek z kart. Załoga policyjnego śmigłowca Bell-407GXi, ta sama, która dopiero co zakończyła loty w ramach operacji „Powódź 2024”, miała pomóc w transporcie serca do transplantacji z Podlasia do Warszawy. Tutaj z warszawskiego lotniska organ miał być zabrany do Wrocławia na pokładzie wojskowego samolotu, który chwilę wcześniej wylądował już z innym organem. Ten dokładnie skoordynowany co do minuty plan pokrzyżować mogła w ostatniej chwili pogoda we wschodniej części kraju.
Wszystko mogło się posypać jak domek z kart. Załoga policyjnego śmigłowca Bell-407GXi, ta sama, która dopiero co zakończyła loty w ramach operacji „Powódź 2024”, miała pomóc w transporcie serca do transplantacji z Podlasia do Warszawy. Tutaj z warszawskiego lotniska organ miał być zabrany do Wrocławia na pokładzie wojskowego samolotu, który chwilę wcześniej wylądował już z innym organem. Ten dokładnie skoordynowany co do minuty plan pokrzyżować mogła w ostatniej chwili pogoda we wschodniej części kraju.
Wszystko mogło się posypać jak domek z kart. Załoga policyjnego śmigłowca Bell-407GXi, ta sama, która dopiero co zakończyła loty w ramach operacji „Powódź 2024”, miała pomóc w transporcie serca do transplantacji z Podlasia do Warszawy. Tutaj z warszawskiego lotniska organ miał być zabrany do Wrocławia na pokładzie wojskowego samolotu, który chwilę wcześniej wylądował już z innym organem. Ten dokładnie skoordynowany co do minuty plan pokrzyżować mogła w ostatniej chwili pogoda we wschodniej części kraju.
Wszystko mogło się posypać jak domek z kart. Załoga policyjnego śmigłowca Bell-407GXi, ta sama, która dopiero co zakończyła loty w ramach operacji „Powódź 2024”, miała pomóc w transporcie serca do transplantacji z Podlasia do Warszawy. Tutaj z warszawskiego lotniska organ miał być zabrany do Wrocławia na pokładzie wojskowego samolotu, który chwilę wcześniej wylądował już z innym organem. Ten dokładnie skoordynowany co do minuty plan pokrzyżować mogła w ostatniej chwili pogoda we wschodniej części kraju.
Wszystko mogło się posypać jak domek z kart. Załoga policyjnego śmigłowca Bell-407GXi, ta sama, która dopiero co zakończyła loty w ramach operacji „Powódź 2024”, miała pomóc w transporcie serca do transplantacji z Podlasia do Warszawy. Tutaj z warszawskiego lotniska organ miał być zabrany do Wrocławia na pokładzie wojskowego samolotu, który chwilę wcześniej wylądował już z innym organem. Ten dokładnie skoordynowany co do minuty plan pokrzyżować mogła w ostatniej chwili pogoda we wschodniej części kraju.
Wszystko mogło się posypać jak domek z kart. Załoga policyjnego śmigłowca Bell-407GXi, ta sama, która dopiero co zakończyła loty w ramach operacji „Powódź 2024”, miała pomóc w transporcie serca do transplantacji z Podlasia do Warszawy. Tutaj z warszawskiego lotniska organ miał być zabrany do Wrocławia na pokładzie wojskowego samolotu, który chwilę wcześniej wylądował już z innym organem. Ten dokładnie skoordynowany co do minuty plan pokrzyżować mogła w ostatniej chwili pogoda we wschodniej części kraju.
17 czerwca 2024 r. na terenie 42 Bazy Lotnictwa Szkolnego miało miejsce wydarzenie, które ukazuje piękno ludzkiego serca i chęć niesienia pomocy innym. Żołnierze Kompanii Reprezentacyjnej Wojsk Obrony Terytorialnej wzięli udział w szlachetnej misji, oddając krew podczas zbiórki zorganizowanej przez Radomską Stację Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa.
17 czerwca 2024 r. na terenie 42 Bazy Lotnictwa Szkolnego miało miejsce wydarzenie, które ukazuje piękno ludzkiego serca i chęć niesienia pomocy innym. Żołnierze Kompanii Reprezentacyjnej Wojsk Obrony Terytorialnej wzięli udział w szlachetnej misji, oddając krew podczas zbiórki zorganizowanej przez Radomską Stację Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa.