[VIDEO] Czy biznesmenka będzie grabić liście i odśnieżać przez skandaliczne zeznania policjantów? Bożena Zalewska czeka na kontrolę Ministerstwa Sprawiedliwości w Okręgu Świdnickim!
Pracodawczyni z Kłodzka stawiła się wczoraj u kuratora w sprawie robót publicznych, na które została skierowana skandalicznymi prawomocnymi wyrokami sądów w Kłodzku i Świdnicy. Rzekomo znieważeni policjanci nie pamiętali obraźliwych słów, nie powiadomili przez radiostację oficera dyżurnego o rzekomym przestępstwie, ukryli w radiowozie obecność strażnika miejskiego, a mimo to zostali uznani za wiarygodnych do skazania w procesie karnym!
Strażnik miejski Arkadiusz Nowak dwukrotnie zeznał w sądzie, że nie słyszał z ust Bożeny Zalewskiej żadnych obraźliwych słów. Żadnych obelżywych słów nie słyszał też Wiktor P., który wezwał funkcjonariuszy przed Bank PKO BP w Kłodzku 24 września 2013 r. On też dwukrotnie przed sądem oraz dodatkowo w zeznaniach policyjnych zeznał, że żadnego znieważenia funkcjonariuszy na służbie nie był świadkiem. Choć cały czas był przy interweniujących policjantach i Bożenie Zalewskiej.
- Ci policjanci powiedzieli mi wtedy pod bankiem: Pani jest jedna, a nas jest trzech. Pojechałam natychmiast do komendanta by się na nich poskarżyć. Ale zamiast odpowiedzi na skargę otrzymałam w grudniu 2013 r. akt oskarżenia- tłumaczy Bożena Zalewska.
- Policjanci nakłamali, że było tam mnóstwo ludzi, młodzieży, jakiś starszy pan się oburzał, choć nie potrafili wskazać ani jednego, rzekomego oburzonego człowieka z imienia i nazwiska. A monitoring, który oglądała sędzia Joanna Hajduk wskazuje na ich kłamstwa, ponieważ nikogo tam nie było - tłumaczy Bożena Zalewska.
Po kilkumiesięcznym procesie Bożena Zalewska została uniewinniona od tego zarzutu, jednak prokurator Małgorzata Sałacka zaskarżyła ten wyrok i sędzia Sądu Okręgowego w Świdnicy Elżbieta Marcinkowska utajniła rozprawę apelacyjną przed mediami i nakazała sądowi w Kłodzku wyrok zmienić bez ponownego przesłuchania świadków.
To polecenie posłusznie wykonała Anna Wołosecka-Berk. Skazała Bożenę Zalewską na wniosek przysypiającej na rozprawach prokurator Małgorzaty Sałackiej na 120 godzin robót publicznych. Ten wyrok uprawomocniła 17.08.2016 roku sędzia Agnieszka Połyniak z Sądu Okręgowego w Świdnicy, pozostając głuchą na wszelkie absurdalne fakty związane z rzekomą wiarygodnością funkcjonariuszy Dariusza Górala, Pawła Mazurka i Piotra Adamkiewicza.
Mając gotowe uzasadnienie tego wyroku poszła na urlop i nie wysłała go adwokatowi Bożeny Zalewskiej, mecenasowi Maciejowi Morawcowi, uniemożliwiając mu wystąpienie do Sądu Najwyższego o kasację w tej sprawie.
Natomiast sędzia Agnieszka Połyniak zdążyła wysłać całe akta sprawy do Sądu Rejonowego w Kłodzku, który już 2 września 2016 roku natychmiast wysłał do kuratora sądowego informację o skierowaniu Bożeny Zalewskiej na odpracowanie 120 godzin w ciągu najbliższych sześciu miesięcy. Zrobiła to ta sama sędzia Anna Wołosecka-Berk, która do tej pory nie rozpatrzyła wniosku mecenasa Morawca o zamianę kary robót na grzywną pieniężną.
- Pani Bożena Zalewska zatrudnia 8 osób, szkoli w swoim profesjonalnym warsztacie samochodowym 3 uczniów. Oderwanie jej od zarządzania firmą na tak długi okres czasu może narazić firmę na duże straty finansowe i obniżenie poziomu efektywności - tłumaczył mecenas Morawiec w piśmie, które nierozpatrzone leży od 6 września na biurku sędzi Anny Wołoseckiej-Berk.
Bożena Zalewska razem z mecenasem Maciejem Morawcem stawiła się wczoraj w kancelarii kuratora sądowego p. Doroty Rosinek. Oboje przedstawili informację o nierozpatrzonym wniosku znajdującym się na biurku pani sędzi. Oraz o wielomiesięcznych zabiegach leczniczych na nogi, z których korzysta Bożena Zalewska w jednym z uzdrowisk celem poprawy kondycji nóg.
- Mogę skierować panią Zalewską do prac porządkowych w ośrodku sportu i rekreacji w Kłodzku. Albo skierować do sołectwa, pod które podlega pani Bożena, celem skierowania na roboty porządkowe w tamtym rejonie - tłumaczyła kurator Dorota Rosinek.
- Zbliża się jesień, więc pewnie sporo pracy będzie przy grabieniu i zamiataniu liści - dodała Pani kurator.
Sześciomiesięczny okres prac publicznych oznacza, że Bożena Zalewska przymuszona byłaby również do prac w zakresie odśnieżania i zamiatania chodników w okresie zimowym. Jeśli odmówi podjęcia pracy, prawo nakazuje zamknięcie jej za kratami aresztu.
- Pani kurator przyjęła naszą informację o nierozpatrzonym wniosku w sądzie w Kłodzku i zawiesiła skierowanie Bożeny Zalewskiej na roboty na ten czas. Kierujemy wniosek do Sądu Najwyższego i liczymy na wsparcie walki Bożeny Zalewskiej z niebezpiecznym powiązaniem policji, prokuratury i sądu okręgu świdnickiego ze strony Prokuratury Krajowej i Ministerstwa Sprawiedliwości, które wszczęło kontrolę tej skandalicznej sprawy - wyjaśnia mecenas Morawiec.
- Sąd w Kłodzku znów pospieszył się z ukaraniem mnie. Już raz popełnił błąd, bo sędzia Joanna Hajduk wystąpiła o zabranie mi prawa jazdy do Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, choć zostałam uniewinniona od zarzutu nieprawidłowego wjazdu pod bank, który ta sędzia wymyśliła mi na sali sądowej i dodatkowo chciała mnie skazać, chcąc zabrać mi dodatkowe punkty karne - tłumaczy Bożena Zalewska. (pisaliśmy o tym TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ).
- Jeśli mam zamiatać chodniki to chętnie zrobię to razem z tymi czterema paniami sędziami, czyli Elżbietą Marcinkowską, Anną Wołosecką-Berk, Agnieszką Połyniak oraz Joanną Hajduk oraz paniami prokurator z Kłodzka Elżbietą Sałacką oraz ze Świdnicy Władysławą Kunicką-Żurek, która chowała się w sekretariacie przewodniczącego wydziału karnego odwoławczego w Świdnicy przed mediami. Mam nadzieję, że gruntowna kontrola Ministerstwa Sprawiedliwości zdegraduje je ze stanowiska sędzi do tego poziomu, na który mnie doprowadziły swoim niesprawiedliwym rozsądzaniem - dodaje Bożena Zalewska.
Wszelkie nowe informacje na ten bulwersujący temat będziemy przekazywać na bieżąco również poprzez naszego Facebooka oraz nasz kanał telewizyjny Patriot24.TV.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?