Nowy proces miał się rozpocząć 8 września 2020r. ale rozchorował się jeden z adwokatów. Dziś znów z powodu pandemii nie ruszy. Więc zagadka śmierci Ewy Tylmsn sprzed 5 lat wciąż sądownie pozostaje nierozwiązana.
W styczniu tego roku poznański Sąd Apelacyjny nie zgodził się z wyrokiem uniewinniającym Adama Z. Uznał, że mężczyzna dokładnie wie co się stało w poznańskim parku Łukasiewicza przy nadbrzeżu Warty i nakazał przeprowadzenie procesu od nowa.
Czy nowy skład sędziowski Sądu Okręgowego będzie przesłuchiwał od początku wszystkich świadków? Czy jedynie uzupełni przesłuchania celem rozwiania wątpliwości, które wytknął Sąd Apelacyjny?
Przypomnijmy, że Ewa Tylman zniknęła sprzed kamer monitoringu w nocy z 22 na 23 listopada 2015 r. przy parku Łukasiewicza w Poznaniu, ok. 180 metrów od kamienistego brzegu Warty. Była tam widoczna razem z Adamem Z. i tak zwaną „Czarną Postacią”. Ostatni zapis monitoringu ukazuje znikające w parku trzy osoby.
Po kilku minutach Adam Z. przed tą samą kamerą pojawia się sam, wracając z Parku Łukasiewicza. Nie ma Ewy Tylman, nie ma „Czarnej Postaci”. Co się tam dokładnie wydarzyło nie wiadomo, bo nie została przeprowadzona wizja lokalna z udziałem "Czarnej Postaci" w parku.
Wszystkie nasze artykuły i filmy na ten temat znajdziesz pod linkiem:
Zdaniem Sądu Apelicyjnego Adam Z. idzie odważnym, dziarskim, szybkim krokiem, który zupełnie przeczy tezie o rzekomym upojeniu alkoholowym, o której mówił Adam Z. podczas postępowania przygotowawczego.
Dodatkowo wykonuje połączenia telefoniczne między nimi do swojego partnera, z którym mieszkał co ukazują zdjęcia z monitoringu, do którego dotarła ekipa Krzysztofa Rutkowskiego. Z kolejnego zdjęcia, do którego dotarła ta ekipa wynika że Adam Z tuż po zniknięciu Ewy Tylman miał czyste buty. Bardzo wątpliwe jest więc, by był na błotnistym nadbrzeżu Wart ciągnąc w stronę rzeki nieprzytomną kobietę, co zarzuciła mu w akcie oskarżenia poznańska prokuratura.
Ale zdaniem Sądu Apelacyjnego Adam Z. dokładnie wie, co się stało z Ewą Tylman i ukrywa tajemnicę jej śmierci. Sąd Apelacyjny uważa, że skoro dzwonił między innymi do swojego partnera, to mógł zadzwonić na numer 112 celem powiadomienia służb ratunkowych o znalezieniu się Ewy Tylman w wodzie.
Kobieta została odnaleziona martwa pół roku później w wodach Warty w Czerwonaku, kilkanaście kilometrów na północ od Poznania. Ze względu na długi czas przebywania ciała w wodzie, biegli sądowi nie ustalili przyczyny jej śmierci.
Wszelkie nowe informacje na temat tego procesu będziemy przekazywać na bieżąco również poprzez naszego Facebooka i naszą stację Telewizja.Patriot24.net
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?