[VIDEO] Inwestorzy ze Smolca pod Wrocławiem gnębieni przez sąsiada, też inwestora. Tworzy śmietnisko, zagrożenie dla zdrowia dzieci, ryzyko pożarowe w centrum osiedla. I bezkarnie, absurdalnie obchodzi prawo!
Dolnośląscy urzędnicy nie potrafią wymusić na właścicielu posesji w Smolcu przy ul Łubinowej podporządkowania się przepisom. Temu, który prawo budowlane bezkarnie sprowadził do absurdu piętro nazywając „poddaszem” a poddasze „antresolą”!
Ile kondygnacji ma Pałac Kultury w Warszawie? Teoretycznie 46 plus zadaszenie z iglicą. Ale idąc logiką inwestora ze Smolca, któremu przyklaskuje Starostwo Powiatowe we Wrocławiu, powinien mieć jedną kondygnacje, 45 poddaszy użytkowych oraz antresolę.
Dowód?
Byliśmy z kamerą na osiedlu w Smolcu, gdzie przy ulicy Łubinowej ten inwestor postawił budynek 2-rodzinny którego elementy zdumiewająco ponazywał. W miejscu, gdzie według prawa Gminy Kąty Wrocławskie można postawić budynek jednokondygnacyjny z poddaszem, on postawił dwa piętra z poddaszem.
- Parter nazwał kondygnacją, piętro poddaszem, a poddasze antresolą - tłumaczą sąsiedzi czyli bracia Wysoczańscy pokazując plany budowlane tego dziwnego budynku.
Ani inwestor, ani jego projektant nie chcieli rozmawiać na temat porównania ich pomysłu do Pałacu Kultury. Ucięli rozmowy i obaj się wyłączyli.
- Urzędnicy starostwa Powiatowego we Wrocławiu mu to wszystko zaakceptowali. A przed nami, sąsiadami będącymi stroną tego postępowania, ukryli plany budowlane - alarmuje Krzysztof Wysoczański..
Sprawa jest szokująca, bo ten inwestor od antresoli od lat gnębi Krzysztofa Wysoczańskiego i jego brata. Być może chcąc ukryć swoją kreatywna wyobraźnię piętrowego budowania, składa liczne wnioski do sądów administracyjnych blokując ukończenie budowy przez braci Wysoczańskich.
Dodatkowo tworzy zagrożenie w centrum osiedla domków w Smolcu. A urzędnicy ani strażacy od stycznia, kiedy po raz pierwszy o tym alarmowaliśmy, nie potrafią sobie poradzić z knąbrnym mężczyzną, który tworzy zagrożenie dla setek osób w okolicy.
Składowisko desek, śmietnisko chemiczne i niebezpieczny "plac zabaw" dla dzieci opisaliśmy w artykule pod linkiem:
Minęły cztery miesiące, deski zostały trochę wywiezione trochę przesunięte, a zagrożenie cały czas pozostało. Prezentujemy to na filmie, który dołączamy do niniejszego tekstu.
Kto jest odpowiedzialny personalnie za obecne składowisko desek, dziury w płocie placu budowy na które może wyjść dziecko i wbić sobie gwoździa w stopę? To osoby, które sprawują nieskuteczny nadzór administracyjny nad tym terenem:
1. Burmistrz Miasta i Gminy Kąty Wrocławskie Julian Żygadło
2. Starosta Powiatu Wrocławskiego Roman Potocki
3. Komendant Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu Piotr Znamirowski
Dziś pytamy ich, co musi się stać by sowite pensje z budżetu publicznego zmotywowały ich do skutecznej pracy porządkowej na podległym im terenie,
Czy musi tu dojśc do pożaru, spalenia dużej części osiedla i ofiar w ludziach? A może wypadku z udziałem dziecka, by zaczęli odróżniać paranoję od rzeczywistości?
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?